„Guguły” to niewielka książka będąca zbiorem opowiadań układających się w fabularną, chronologiczną całość. Sporo jest na księgarskich półkach książek, które z perspektywy osoby dojrzałej wspominają i oceniają PRL. Ta wyróżnia się kilkoma elementami, które stanowią o jej wartości.
Autorka snuje wspomnienia, w których jest ogrom treści: przeżycia własne, obrazy natury, z którą poprzez miejsce zamieszkania była blisko, miała wpływ na nią, kształtowała jej wrażliwość. Pojawiają się niezwykłe opisy dawnych wiejskich czy małomiasteczkowych domostw, relacji między pokoleniami, rówieśniczymi czy sąsiedzkimi. W tle, bez patosu i bogoojczyźnianego zadęcia, są polityczne i społeczne realia PRL-u, problemy dziewczęcego dojrzewania ze złymi i dobrymi doświadczeniami. Na szczególną uwagę zasługuje obraz ojca, jego relacji z córką, aż po moment śmierci opisany zwyczajnie, a przy tym wzruszająco i czule. W końcu- o zapachach tej książki, bo ona naprawdę pobudza zmysł powonienia. Pachnie nie tylko gugułami (co to takiego?, trzeba przeczytać książkę), ale też: mgłą, rzeką, stawem, bajorem, wiśniami, kruchtą, pasterką, ziemią w różnych porach roku, żelastwem, klejem- pierwszym w życiu odurzaczem i innymi zapachami, które przepadły na zawsze wraz z cywilizacyjnym rozwojem Polski. Grzegorzewska utrwaliła w opowiadaniach dzieciństwo, w którym niezwykłą rolę odegrał ojciec, prowincjonalną Polskę taką, jaka była naprawdę, a przy tym rozbuchaną zapachami, z ambicjami mieszkańców, ich urodą i brzydotą, a przede wszystkim z pragnieniami i uczuciami, które chyba się nie zmieniają mimo technicznego i technologicznego rozwoju. Jest to 115 stron dobrej prozy, która nie męczy, a sprawia ogromną przyjemność, o czym informuje
Ewelina Roszman
/ moderatorka DKK dla Dorosłych/