Marek Krajewski, Mock, wyd. Znak 2016

Powrócili! Kto? Dwaj mistrzowie: Marek Krajewski autor- jak dobre wino: im starszy, tym lepszy oraz Eberhard Mock wskrzeszony w książce pt.  Mock. Czytelnicy znający historię nietuzinkowego policjanta, smakosza, obżartucha ( to niektóre epitety określające mężczyznę, a są gorsze, więc ich nie wymieniam), mogą się zdziwić, bo autor uśmiercił swego bohatera jakiś czas temu. W najnowszym siódmym z kolei tomie z Eberhardem Mockiem w roli głównej, jest on młodym, stojącym u progu kariery policjantem. Dodam, u progu kariery, która jeszcze się dobrze nie zaczęła, a już może skończyć się skandalem.

Możliwość odmiany losu daje młodemu policjantowi podjęcie się nieoficjalnego śledztwa w sprawie kilkukrotnego mordu, które wstrząsnęło społeczeństwem Breslau roku 1913. W realiach przedwojennego Wrocławia/ Breslau, szumowin, burdeli, elit, masonów, szacownych obywateli i marginesu społecznego, Mock swym analitycznym umysłem, przenikliwie i błyskotliwie, specyficznymi dla siebie metodami, pozyskuje informacje prowadzące do rozwiązania zagadki. Równie ważne i ciekawe jest, jak zawsze u Marka Krajewskiego, miasto. Czujemy czar miejsc, poznajemy ciekawostki, w tym architektoniczne ( Hala Stulecia, jak i inne budynki, „gra” tu ważną rolę). Jak poprzednio, tak i w tej powieści dosłownie i w przenośni smakujemy klimat miasta: od wilgoci ciągnącej od Odry i jej dopływów po specyficzną atmosferę zaułków, knajp, biur, przybytków różnej maści i przeznaczenia.

Najnowszą książkę Marka Krajewskiego polecam miłośnikom jego prozy, Eberharda Mocka, ceniącym kryminały noir oraz niezdecydowanym, czy sięgnąć po taką powieść. Jeśli zaczynać przygodę z kryminałami, to tymi pióra absolwenta filologii klasycznej, co jest gwarancją wysmakowanego, kiedy trzeba soczystego, dosadnego,  poprawnego i stosownego języka polskiego, co już nie jest pewnikiem, a powinno być cechą literatury, w tym kryminalnej.

Ewelina Roszman / moderatorka DKK/