Pierwsze zdanie tej recenzji, a już mam z nią problem. A problem stąd, że biorąc pod uwagę słowa Prousta, które patronują temu działowi naszej strony (szczęśliwe znalezienie dobrej książki może zmienić przyszłość duszy), w ogóle o tej książce nie powinnam pisać. Bo mojej duszy nie zmieniła… Skąd więc pomysł, żeby jednak coś o niej napisać? Może dlatego, że wszyscy dookoła mówią o niej i o filmie, który powstał na jej podstawie? A może to legenda Kuczoka i magia otrzymanych przez Niego nagród? Nie wiem… Ale faktem jest, że pisać już zaczęłam, więc wypada recenzję wypełnić treścią.
Problem numer dwa polega na tym, że o treść w książce Kuczoka trudno. Niby mamy troje głównych bohaterów (Różę, Adama i Roberta), niby wnoszą oni swoje historie, ale wszystko jest jakieś przewidywalne, uproszczone i senne właśnie. W skrócie można by napisać, że to o odkrywającym swoją homoseksualność mężczyźnie i problemach jakie go z tego powodu spotykają oraz o dwóch nieszczęśliwych małżeństwach, w których cierpienie fizyczne spotyka się z tym psychicznym, a wszystko z mało wiarygodnym i nie do końca „Happy” Endem. Zwolennicy Kuczoka powiedzą pewnie, że tak miało być i na tym polega wielkość autora, ale ja tej bajki nie kupuję. Tym bardziej, że sam Kuczok podsuwa czytelnikowi rozwiązanie zagadki jego książki: nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w Senności, mówi o samym sobie głosem cierpiącego na niemoc twórczą pisarza – Roberta. A w pewnym momencie ten właśnie Robert mówi, że dobry autor powinien napisać kiepską książkę żeby następna wybiła się na jej tle i była przez to lepiej oceniona. Czy taka motywacja mogła skierować Kuczoka w stronę napisania tak słabej powieści? A może laureat Nike rzeczywiście cierpi na niemoc twórczą? Tego nie wie nikt, poza samym autorem. Pewne jest natomiast to, że tego, co wypuścił spod swojego pióra do arcydzieł zaliczyć nie można. Wydaje się nawet, że to bardziej fabularyzowany scenariusz niż powieść. A szkoda. Bo naturalnego talentu warsztatowego autorowi odmówić nie można. Jego maestria językowa, widoczna nawet w tej książce, jest czymś z czym warto się spotkać – i to w końcu argument za tym, by sięgnąć po tę książkę. Szkoda tylko, że w pięknej formie nie zamieszkała bogata treść. A jak czytam jak Kuczok pisze na przykład, że „kochać to zgodnie przerywać rozmowę, żeby posłuchać deszczu”, to aż chciałabym poprosić o więcej takiej treści… Cóż, zamiast tego mamy całe strony zapisane sennymi pustkami, w których tylko od czasu do czasu pojawiają się literackie „perełki”. Zapamiętałam jeszcze jedną: „depresja to nic innego, jak bezdomność, na depresję cierpią ludzie, którzy nie mają w kim mieszkać”. We mnie „Senność” nie zamieszkała. Ale może w kimś z Państwa? Ewelina Magdziarczyk-Plebanek
Wojciech Kuczok "Senność". Książka dostępna w Wypożyczalni dla Dorosłych.