Danuta Wałęsa: „ Marzenia i tajemnice”
Po doświadczeniach związanych z książkami takim jak: „Kapuściński non-fiction” czy „Strach” z duża rezerwą słuchałam tego, co o książce Danuty Wałęsowej mówią media tuż po opublikowaniu wspomnień. Słuszna była moja nieufność. Już na wstępie chcę powiedzieć, że i tym razem niektóre z nich wybrały z ponad pięciuset stron książki to, co pomocne w podniesieniu oglądalności. Kto chciał znaleźć bat na p. Lecha Wałęsę, wykorzystał parę zdań p. Danuty Wałęsowej, w których niepochlebnie mówi o swoim mężu. Na tych paru zdaniach oparły swe programy, wywiady i komentarze. Szkoda, bo książka jest warta uwagi z wielu powodów.
Chylę czoła przed autorką za to, że w czasach blichtru, snobizmu, fałszywych wartości i zakłamania szczerze opowiada o drodze, jaką odbyła z powojennej mazowieckiej wsi do Gdańska, by odciążyć rodziców wielodzietnej rodziny, by usamodzielnić się i może znaleźć szczęście. Poszła w nieznane i niepewne, zdając się na siebie. Jej droga jest drogą setek polskich dziewczyn i kobiet z zacofanych wsi do miast z nadzieją poprawy bytu i losu. Danuta, wówczas Gołoś, należy do tych kobiet, które ujawniły ambicje i aspiracje kobiet. O ich udziale w budowaniu powojennej Polski nie napiszę, by nie narazić się na zarzut wychwalania PRL-u, ale one wtedy tylko taką ojczyznę miały. Opowiadając o swoim życiu u boku Lecha, opowiada jednocześnie o PRL- u i wszystkich aspektach życia w nim, zatem wartość poznawcza, a nawet historyczna książki jest przeogromna. Kwatery, przeprowadzki, blokowiska, brak pieniędzy, strach ludzi przed kontaktem z rodziną działacza to obraz życia wielu ówczesnych rodzin. Tylko w większości żony, matki miały wsparcie, bo ich mężowie nie byli nękani 48-godzinnym zatrzymaniem, więzieniem, w końcu internowaniem. Tej wiedzy nie da najlepszy podręcznik do historii. Niektóre wspomnienia są emocjonalne, budzą wzruszenie, aż łza się w oku kręci. Jeśli mówi o bolesnych momentach, nie jest to tak powszechny dziś tani ekshibicjonizm, to wyraz najszczerszych uczuć. Godne podziwu jest przyznanie się do porażek swoich i swoich dzieci, ale też niezmiennej miłości do nich i wnuków, trwanie przy nich bez względu na okoliczności. O osobach publicznych mówi tak, jak ich zapamiętała, ale nikogo nie potępia, choć niektórzy zawiedli. Nie gloryfikuje kapłana, który sprawdził się w najtrudniejszych momentach, ale potem zawiódł. Pewnie żadna z kobiet nie dostała tak w kość jak p. Wałęsowa, bo tylko ona jest żoną Lecha, ale jej wspomnienia traktuję jako swoisty hołd dla wielu Polek, o zmaganiach których i poświęceniu nikt nie pamięta, niewiele się mówi, a na rocznicowych uroczystościach większość stanowią mężczyźni, chociaż żony, dziewczyny, kochanki, matki zmagały się podobnie, działały, narażały się, a przy tym żywiły, dbały, rodziły etc. Ta książka przywołuje własne wspomnienia, o których z różnych powodów już się nie rozmawia. Pamiętam, chociaż nie chcę, emocje związane ze zdobywaniem żywności, tak, żywności, przypominam tym, którzy mówią: „Komuno wróć”, dlatego czuję i rozumiem desperację autorki wspominającą wyprawę na wieś po mięso. Nie dajcie się zwieść, że książka jest oskarżeniem Lecha Wałęsy. Życiorysy wielu wielkich mężów pokazują, że albo w domu jest mąż i ojciec, albo naukowiec, działacz, artysta czy marynarz, który wprawdzie wracał z dolarami, ale nie wiedział, w której klasie są jego dzieci. Zdanie o porozumiewaniu się przez piętra za pomocą skypa traktuję jako urozmaicenie codziennego życia. Ważne, że są razem, dzielą troski własne i swych dzieci, wspierają się, kultywują życie rodzinne. Wspomnienia pokazują, jak życie działacza, potem prezydenta, ale przede wszystkim jego żony i dzieci wyglądało naprawdę.
Miałam obawy o styl opowieści, bo podejrzewałam, co piszę teraz ze wstydem, że usłyszę głos, ton i język narracji p. Piotra Adamowicza, który tekst opracował. Nie. Kto słyszał mówiącą Danutę Wałęsową, ten czytając, usłyszy ją ponownie. Książka jest nietrudna w odbiorze, bo język jest prosty, składnia nieskomplikowana. Danuta Wałęsowa nie udaje kogoś innego niż jest, na co jednym z dowodów jest to, że zakupy zieleniny robi na oliwskim ryneczku, mimo że spotykały ją tam różne komentarze, kiedy przestała już być pierwszą damą. Kiedyś na tym rynku w przerwie między zajęciami na UG kupowałyśmy biustonosze przywożone z NRD, co przypomniałam sobie, czytając fragment o tym rynku. Polecam tę książkę ze względu na to, że są to wspomnienia spisane przez osobę nieobciążoną jeszcze demencją, szczere, ciekawe, niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju, bo jest tylko jeden Lech Wałęsa i jedna Danuta Wałęsowa. Pani Danuto, wielkie dzięki za tę książkę, za udostępnienie rodzinnych zdjęć, które są wspaniałym uzupełnienie narracji o życiu Pani, Pani rodziny, a pośrednio wielu z nas, bo utrwaliły klimat wielu wydarzeń, w których pani odegrała główną rolę, a niektóre z nas były świetnymi odtwórczyniami ról drugoplanowych.
Ewelina Roszman , DKK Wejherowo