W naszej bibliotecznej Galerii Na Piętrze zagościła wystawa fotografii "Blue of Merettimo" autorstwa Ewy Cichockiej i Magdaleny Pannert. Autorki zachwyciły barwy i odcienie błękitu maleńkiej wyspy Marettimo, zagubionej w morzu pomiędzy Europą i Afryką. Jak pisała Magda Pannert: „Na Marettimo wszystko jest niebieskie. Niebo i woda, dachówki kościelnej dzwonnicy, okiennice domów, elementy rybackich łodzi. Stając na nabrzeżu ma się ochotę fotografować nie wioskę, ale jej błękit. Nawet cisza ma… kolor niebieski. Dopiero wiatr i deszcz zabierają spokój i zmieniają kolory. Woda staje się mroczna, biel groźna, a niebo bezduszne.”
Zachęcamy do obejrzenia wystawy, zapraszając równocześnie na jej finisaż, który odbędzie się 29 lipca o godzinie 18.00. Wówczas odwiedzą nas Autorki, które opowiedzą między innymi o swoich podróżach. Zapraszamy!
Wystawę oglądać do 29 lipca w godzinach pracy biblioteki.
„W jedynej osadzie na Marettimo mieszka kilkaset osób. Białe domki, mnóstwo łodzi na nabrzeżu, kolorowe sieci, mała kamienista plaża. Jest pięknie, wszystko w skali mikro, pod zieloną ścianą wysokich gór. Cała wioska to kilka uliczek, placyk i dwa małe porty rybackie. Na domkach ceramiczne tabliczki z imionami i nazwiskami rodzin zamiast bezosobowych numerów. Idąc wąskimi uliczkami (na wyspie nie ma dróg dla samochodów), mijamy domy z niebieskimi okiennicami, żelaznymi giętymi balkonikami i wiszącym praniem. Wszystko spowite kępami kolorowych bugenwilli. Z kuchni i tarasu na dachu naszego domu oglądamy wschody słońca i patrzymy na przypływające promy, pijąc poranne espresso. Słuchamy krzyku morskich ptaków, gotując spaghetti po sycylijsku, zajadamy się pachnącymi pomidorami i soczystymi arbuzami podczas południowej sjesty. A wieczorem ucztujemy przy wielkich stekach z czerwonego tuńczyka, popijając miejscowe Nero d'Avola.
Kiedy przypływają rybacy z połowem, czekają na nich mieszkańcy, wielkie morskie ptaki i koty. Co kilka godzin senne nabrzeże odżywa, gdy zjawia się kolejny prom. Po dwóch dniach nie jesteśmy już anonimowi, z wieloma mieszkańcami wymieniamy „Buon giorno”. Jest tu kilka sklepów (piekarnia, rybny, dwa spożywcze) i knajpek. Osobne centrum stanowi okolica przystani promów i siedziby straży przybrzeżnej Guardia Costiera. Tu przychodzą, siedzą i rozmawiają wyłącznie mężczyźni. Podczas zmiany pogody śledzą najnowsze komunikaty. Co godzinę kościelny dzwon przypomina o upływie czasu. Raz wydzwaniał długo i natrętnie, wzywając pasażerów do portu na jedyny prom, który odpływał podczas sztormowej pogody. Tego dnia dzieci z Marettimo nie popłynęły do szkoły na sąsiednią wyspę Favignana, obsiadły za to lodziarnię na głównym placyku wioski. A my, odcięci od świata, tkwiliśmy w porcie, towarzysząc rybakom łatającym sieci i słuchając melodyjnych głosów mężczyzn grających w karty. Wypatrywaliśmy statku, który z powodu sztormu nie przypływał na wyspę już od dwóch dni.”
EWA CICHOCKA (Fragment reportażu z „Gazety Wyborczej”)