Wojciech Staszewski: „ojciec.prl”
Jeśli ktoś nie wierzy, że można napisać książkę dla każdego: wiek/płeć/orientacja, musi sięgnąć po debiut prozatorski Wojciech Staszewskiego pt. ”ojciec.prl”.
Dla każdego, czyli: starych/starszych ojców, by wiedzieli, za co ich synowie ich szanują, podziwiają lub nienawidzą. Młodych i przyszłych ojców, by wiedzieli, jakich błędów nie popełnić i zasłużyć na podziw własnego dziecka. Matek, by zrozumiały, że z synków muszą wyrosnąć mężczyźni. Dla młodzieży obojga płci, by dowiedzieli się o swej seksualności tego, czego na pewno nie dowiedzą się na szkolnej karykaturze zwanej „Przygotowaniem do życia w rodzinie”. Do tego trzeba dodać wiedzę, której również nie da szkoła, czyli jak się żyło w przeciętnej polskiej rodzinie w czasach, gdy wiedziało się, ile metrów liczy Tarnica /i co to takiego/, chociaż nie można było tego wygooglować, o czym często autor przypomina, a fryzura licealisty nie była „…kwestią uwarunkowań genetycznych, tylko manifestem ideowym” , do tego „Perfekt, papież, TSA, dzięki którym „mamy o czym gadać”. To wszystko spisane językiem giętkim, który mówi wszystko, co pomyśli głowa, z dozą autoironii, dowcipu, czasem sarkazmu.
Pretekstem do tych wspomnień jest tak naprawdę starość ojca autora książki. Starość naszych rodziców, o której nie mamy wyobrażenia, gdy jesteśmy młodzi, kiedy łudzimy, że nasi rodzice nie zramoleją, nie zdziecinnieją, nie dosięgną ich wylewy, udary, demencje. Wojciech Staszewski mierzy się z większym wyzwaniem, niż, jak się okazało, było malowanie na murze kotwicy w czasie stanu wojennego, zdobywanie Tarnicy czy porażki miłosne i seksualne w czasach licealnych, a nawet studiowanie polonistyki, na której do przeczytania „książek jest więcej niż cegieł w chińskim murze.” Autor znalazł się w momencie, w którym mówi: ”Chciałbym teraz dobrze przeprowadzić ojca z życia do krainy, w której już się nie sika i nie bełkoce.” Jak mu się to udaje? Przeczytajcie, wszyscy, oceńcie sami. Prócz tego znajdziecie odpowiedź na pytanie, dlaczego autor twierdzi, że: „ ... ojcem będę takim, jak nauczyłem się być w tamtej epoce. Ojcem z PRL-u i kropka.” Według mnie jest ojcem spod znaku, którym jest opatrzony każdy kolejny rozdział książki. Na pewno zasługuje też na podziw za sposób, w jaki odważył się mówić o starości swego ojca, stracie matki w dzieciństwie oraz własnych zmaganiach z życiem i losem. Gorąco polecam.
Ewelina Roszman
/DKK Wejherowo, 16+/