Sekretariat 58 677 65 70
Wypożyczalnia dla Dorosłych 58 677 65 74
Wypożyczalnia dla Dzieci 58 677 65 75
Czytelnia 58 677 65 76
poniedziałek 8:00 - 15:00
wtorek - piątek 10:00 - 18:00
sobota 10:00 - 14:00


20 kwietnia (sobota) zamknięte

Nr konta: Bank Millenium 45 1160 2202 0000 0000 6196 5922

 

Recenzje

Jan Fennell, „Zapomniany język psów”, wyd. Galaktyka, Łódź 2012

Zaczyna się od marzenia. W snach odwiedza nas czworonożny przyjaciel. Trąca zimnym nosem śpiącą na poduszce dłoń, piszczy. „Wyprowadź mnie! Hau!” – więc wstajemy ochoczo, biegniemy ze swoim najwierniejszym przyjacielem przez łąki, pola i lasy, gnamy coraz szybciej i… budzimy się. Piszczenie nie ustaje. Dobiega gdzieś z korytarza. Siadamy zaspani na łóżku, opuszczamy nogi na podłogę i… czujemy, że znów wstaliśmy za późno. Pies zdążył już załatwić swoje potrzeby. Nagle zostajemy zaatakowani przez skaczącego i szczekającego czworonoga. Jak to możliwe, że marzenie stało się utrapieniem? Skakanie na gości, niszczenie przedmiotów, gryzienie ludzi, agresja wobec innych psów, lęki to tylko niektóre problemy, z którymi stykają się właściciele psów. A jak powinien zachowywać się pies, jeśli jego człowiek totalnie pogubił się w komunikacji z czworonogiem?

Jan Fennell, znana hodowczyni i miłośniczka psów, w książce „Zapomniany język psów” wyjaśnia, jak traktować czworonoga, aby nikt nie cierpiał – ani zwierzę, ani właściciel, a role były jasno ustalone. Pokazuje, jak funkcjonuje psychika zwierzęcia, ile w jego zachowaniu atawizmu i że to my, ludzie, nie rozumiemy swoich pupili, a nie odwrotnie. Lektura książki zmienia nasze myślenie o czworonogach, przypomina, że jest to zwierzę stadne całkowicie zależne od człowieka. Czas, kiedy pies zaczął żyć z człowiekiem, jest datą przełomową – od tamtej pory to człowiek, a nie zwierzę, podejmuje decyzje.

Dla wielu czytelników książka Fennell będzie odkryciem – autorka wiele zachowań wyjaśnia na przykładach. Pracująca z psami mającymi różne problemy, ucząca się na własnych błędach staje się doskonałym przewodnikiem dla kogoś, kto się pogubił lub nigdy nie znał drogi, na końcu której czekają spokojny właściciel i dobrze ułożony, psychicznie dojrzały pies. Warto wyruszyć w tę podróż, aby zrozumieć zapomniany język psów.

Katarzyna Rafałko

/bibliotekarz/

Alice Munro, Za kogo ty się uważasz?", wyd. W.A.B., Warszawa 2012

O ile w książce „Zbyt wiele szczęścia" mogliśmy losowo zaprzyjaźniać się z poszczególnymi opowiadaniami, o tyle w „Za kogo ty się uważasz?" taka niechronologia i wybiórczość może zaszkodzić odbiorowi. Po raz kolejny w przypadku tej autorki nie mamy w rękach powieści, lecz historię, która mimo poskładania jej z krótkich prozatorskich zlepków, tworzy spójną tematycznie całość.

Główna bohaterka Rose nie przystaje do środowiska. W domu za swoje poglądy otrzymuje obiecane przez macochę Flo królewskie lanie od ojca, który goni ją wokół prostego stołu po podłodze z szarego linoleum, chyba bardziej starając się zbić swoje życiowe niepowodzenie… nie, raczej zwyczajność ubogiego życia w prowincji Ontario. To spektakl, w którym uczestniczy Rose w roli ofiary, ojciec – w roli kata i Flo – w roli obrońcy i sprawcy zarazem. Ale to nie jedyna scena przemocy – Munro przywołuje inne obrazy, m.in. pobitą córkę rzeźnika, a zaraz potem samosąd wykonany na nim samym. Munro w swej książce ponownie kreśli świat surowy, w którym nie ma miejsca na wrażliwość, a brutalność i fałsz rozpierają się łokciami.

Ale jest to też świat lodów ananasowych i karmelowych, świat pierwszych młodzieńczych miłości, głupich sprośnych rymowanek, dzieciaków ganiających wzdłuż rzeki. Kiedy jednak zaczynamy dostrzegać w nim szczyptę sielankowości, a w naszym serca zaczyna drgać struna tęsknoty za minionym spokojnym życiem, Munro przeciera nam oczy. Opisany przez nią świat napada na nas, jest brzydki, napawa odrazą – zniechęca do poznania samego siebie, a jednocześnie wciąga niczym bagno. „Przemądrzała, niegrzeczna, nieporządna i zarozumiała” Rose – główna bohaterka – w dorosłe życie startuje z przegranej pozycji, z łatką dziwadła przypiętą do mocnego charakteru; dusi się w świecie pełnym stereotypów, uprzedzeń przeciętnych, ciężko pracujących ludzi, prosi swego narzeczonego, aby się z nią nie żenił, ma z nim córkę, romansuje z mężem innej kobiety. Przez całe swe skomplikowane życie pełne dysharmonii i błędów, kłamstwa, czasem przemocy, samotności i niezrozumienia stara się odpowiedzieć sobie na pytanie, które zadała jej macocha: „Za kogo ty się uważasz?”.

Bohaterkami opowieści Munro – opowieści mówionych niespiesznie słowami nie wprost – są głównie kobiety. Te, które się pogubiły i te, które za wszelką cenę starają się odnaleźć. Kobiety raniące i kochające, mądre mądrością życiową, zawsze naznaczone doświadczeniem. Ukrywają swe uczucia za grubą zasłoną milczenia i trwają, ponieważ nie dostały od losu kolejnej szansy. Twórczość Munro zakotwicza się w umyśle i nie daje o sobie zapomnieć. Warto się z nią zaznajomić.

Katarzyna Rafałko

W Wypożyczalni dla Dorosłych i Filii nr 2 dostępne są inne książki autorki: „Kocha, lubi, szanuje, „Zbyt wiele szczęścia" oraz „Taniec szczęśliwych cieni" . Wkrótce w zasobach biblioteki pojawią się też pozycje: „Drogie życie", „Miłość dobrej kobiety" i „Widok z Castle Rock".

Tadeusz Lubelski, „Historia niebyła kina PRL”, wyd. Znak, Kraków 2012

Można czytać i przeczytać profesorską książkę z wypiekami na twarzy, z trudem powstrzymując się od gryzienia palców. Tak czytałam najnowszą książkę, zapewne nie tylko mojego guru w zakresie znajomości dziejów polskiego filmu i kinematografii oraz jej twórców, profesora Tadeusza Lubelskiego pt. „Historia niebyła kina PRL”. Udało mi się to, bo nie zwiodły mnie omówienia książki eksponujące parę chwytliwych wątków, jak ten o niezagraniu przez Tadeusza Janczara roli Maćka Chełmickiego w filmie Bohdziewicza. Wspomniane recenzje nie oddają ducha książki, nie mówiąc o ogromnej wiedzy, którą profesor dzieli się z czytelnikami w sposób niezwykle przystępny.

Na wstępie, cudo!, plakaty niezrealizowanych filmów utrzymane w stylistyce czasów, w których miały powstać. Potem poznajemy trzynaście niebyłych filmów, ale przedtem profesor tłumaczy kryterium ich doboru / było ich o wiele więcej/ oraz drogę do znalezienia metody, która pozwala uwzględnić szeroki materiał, przy czym autor nie kryje, że pomogła mu w tym na nowo odczytana książka St. Lema „Doskonała próżnia. Wielkość urojona”. Przy każdym z filmów poznajemy decyzje, mechanizmy i okoliczności niepowstania filmów. Te okoliczności kryją pasjonujące fakty, wątki, kulisy towarzyszące  również filmom zrealizowanym. Niejednokrotnie w czasach planowania i decydowania stanowiły dla siebie konkurencję. Zaznaczam, że profesor Lubelski nie ograniczył się jedynie do filmów, które nie powstały z powodów ideologicznych, politycznych. Czasami był to splot różnych przyczyn i zdarzeń ciągnących się latami, zawsze frapujących, opowiedzianych tak , że książkę czyta się w napięciu i oczekiwaniem na to, co będzie dalej, jak i dlaczego tak się to skończyło. Nie wiem, czy budowanie napięcia było jednym z zamiarów profesora, ale i to osiągnął. Śledzimy krok po kroku pracę badawczą. Mamy możność wglądu do Archiwum Akt Nowych, archiwów Filmoteki Narodowej, Archiwum Andrzeja Wajdy, fragmentów prywatnych listów, wspomnień, rozmów, które autor przeprowadził z wieloma twórcami: T. Konwickim, A. Wajdą, A. Holland, St. Janickim, K. Kutzem, W. Hasem J. Morgensternem i wieloma innymi. Przytacza dawniejsze i nowsze wywiady prasowe z twórcami, podając źródło, dzięki czemu można te teksty odnaleźć i przeczytać w całości. W wypadku jednego niebyłego filmu pisze o literackim pierwowzorze, który nigdy nie ukazał się w wydaniu książkowym, z czego wzięło się zapomnienie tego niezwykłego utworu przez twórcę, który kiedyś przymierzał się do ekranizacji. Takich ciekawostek jest ogrom w „ Historii niebyłej…”. Poznajemy protokoły i stenogramy z posiedzeń ówczesnych decydentów, którzy skazali na nieistnienie utwory, a może dzieła, co miało wpływ na życie, losy aktorów, reżyserów, scenografów, kompozytorów, ludzi, którzy oddali tym filmom siebie, swój potencjał, talent i koncept. Frapująca jest też ta część książki, w której profesor odtwarza krok po kroku, opowiada treść  scenariuszy, dzięki czemu poznajemy filmy, ich konstrukcję, odtwórców ról, a przede wszystkim to, jak pod naporem uwag, krytyki, sugestii te scenariusze się zmieniały, a trwało to czasami latami. Zwieńczeniem omówienia każdego z niebyłych filmów jest recenzja pióra prof. Lubelskiego. Zależało mu, jak sam pisze, na ich wiarygodności ”…toteż wystrzegałem się jak tylko mogłem- tonacji parodystycznej”. Uważam, że udało się napisać teksty, które naprawdę mogły powstać w okresie domniemanej premiery każdego z filmów, a do tego jeszcze wyszłyby spod piór krytyków, którzy wówczas pisali. Nie wszystkich  byłam w stanie w pełni ocenić, bo nie wszystkich z nich czytywałam z racji świadomego wyboru, ale Waldy Jerzorff, Żak Munty Zygłuński, Michał Bolesławek, Teodor Krzysztof Poeltitz, Marek Farszałła czy Lew Tadeusz Soboski- to strzały w dziesiątkę! Zainteresowanych tą książką informuję jeszcze, że trzeba ją wyłuskać pośród nabłyszczanych i przekolorowanych okładek o przeroście formy nad treścią, bo „Historia niebyła kina PRL”, jak tamte czasy, ma okładkę szarą, z drzewnego papieru i o nierzucającej się w oczy kolorystyce. Podobne są kartki książki: brudna biel i chropowatość jak losy filmów i kina niebyłego PRL. Wszystko to nic. Forma nie przerosła treści, o czym informuję z zadowoleniem i zachętą nie tylko dla miłośników filmu polskiego, ale i zainteresowanych historią najnowszą, w skład której wchodzi też historia kina niebyłego PRL.

Ewelina Roszman

DKK w PiMBP w Wejherowie

ul. Kaszubska 14
84-200 Wejherowo
Nr konta: Bank Millenium
45 1160 2202 0000 0000 6196 5922

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych” oraz logotypu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

© 2020 Miejska Biblioteka Publiczna im. Aleksandra Majkowskiego.